Relacja "Victora" Zygmunta Głuszka o akcji przenoszenia meldunków z dowództwa Powstania do oddziałów znajdujących się poza miastem i udziału w niej Jacka i Placka.

wycinek z Gazety Stołecznej 20.08.2004r.20 sierpnia 1944 r. wyszedł rozkaz nr 13 naczelnika Szarych Szeregów Stanisława Broniewskiego „Witolda” („Orsza”), na mocy którego „Victor” (Zygmunt Głuszek) wraz z trzema innymi instruktorami został mianowany podharcmistrzem.- Byłem najmłodszym podharcmistrzem Szarych Szeregów. W 1944 r. miałem 16 lat – wspomina „Victor”. Był komendantem zawiszackiego Hufca Ziem Zachodnich Szarych Szeregów, który stacjonował przy Hożej 13.

- Pod koniec lipca nie dostosowałem się do rozkazu „Witolda” i nie przezwałem koncentracji chłopaków ze swojego hufca. Już na dwa dni przed W było nas około 50 w dwóch szkołach zawodowych w Al. Jerozolimskich 25 i na Marszałkowskiej 95. 7 sierpnia, gdy Powstanie wyraźnie słabło, pułkownik „Kalwin” z 7. obwodu AK zwrócił się do harcerzy z desperacką prośbą, by wysłali łączników poza Warszawę z rozkazami przybycia z odsieczą dla walczącego miasta.

- Pułkownik prosił, nie rozkazywał. Przedostanie się było akcją prawie niewykonalną. Wyznaczyłem do niej osiem par. Chłopcy szli we dwóch, w razie gdyby jednemu z nich nie udało się przebić. W jednej z par szedłem i ja. Większość zawróciła. Tylko dwaj bracia bliźniacy – „Jacek” i „Placek” – dotarli do Lasów Chojnowskich. Przekazali meldunek kapitanowi „Grzegorzowi”. Mnie udało się przeprawić na opanowaną przez Niemców Pragę – opowiada „Victor”. Dotarł do punktu na Gocławku i próbował wrócić na lewy brzeg rzeki. Nie było to łatwe. Nocą Wisła była oświetlana przez dwa silne reflektory przeciwlotnicze. Był ostrzeliwany i wracał. Na Saskiej Kępie przez przypadek natrafił  na sztab 3. rejonu AK, gdzie przekazano mu meldunki. – Teraz udało mu się powrócić. 11 sierpnia skonany i brudny meldowałem się w sztabie dowództwa Powstania na Jasnej. Tam przyjął mnie szef BIP-u kapitan :Opel” (antoni Nowak-Przygodzki) – wspomina.
Kilka dni później, 20 sierpnia, gdy zastał mianowany podharcmistrzem, przenosił zwłoki swego podwładnego i kolegi „Jacka”, który zdążył już powrócić z Lasów Chojnowskich. Poległ dzień wcześniej na Noakowskiego 10. – Pomagaliśmy :Packowi” przenieść ciało :Jacka”. Pochowaliśmy je na podwórzu biblioteki przy Koszykowej. To był prawdziwy bohater odznaczony Krzyżem Walecznych.

Jerzy S. Majewski