Ponieważ ciekawe wzmianki o Zawiszakach znaleźć można w wielu książkach, wypadałoby zachęcać do poszukiwań, a przynajmniej do zwracania uwagi na nazwiska znane nam skądinąd.

W książce pt. "Ziele na kraterze" Melchiora Wańkowicza natknąć się można na dwóch naszych harcerzy, w tym jednego bardzo prominentnego i to zarówno harcersko, jak i państwowo.

Oto fragment opisu pewnego zdarzenia, w którym wziął udział słynny skądinąd Zawiszak:

"(…) Zaraz zlecieli się ze wszystkich poziomów domu.
- Zygmunt się topi – dramatycznie obwieścił King. Wraz skoczyła ekipa, ale drzwi nie puszczają.
- Filong wybić! – mówi kolega architekt.
- Ratuj, rządź… wrzątek leci… Jeśli się nie utopi, to się ugotuje…
Architekt spojrzał po obecnych.
- Ten – wskazuje na Piotrusia Olewińskiego.  Senator Piotruś Olewiński miał najszerszy zad w całej Rzeczypospolitej. Wnet sześciu przyskoczyło, odwróciło Piotrusia, przegięło i…
- Eee… rraz! – w filong jak taranem.
Za drugim razem Piotruś przeleciał na tamtą stronę przez wyłamany filong. Ktoś sięgnął ręką, przekręcił klucz, wywlekli klnącego Piotrusia, oczom ich przedstawił się widok straszliwego zniszczenia.  Słoń w składzie porcelany zachowałby się rozsądniej. Szklana szafka była urwana, niklowe pręty na ręczniki – połamane; dookoła pływają utensylia toaletowe, wyspy z namokłego prześcieradła kąpielowego, bidet tryska w górę gejzerem gorącej wody, przy umywalce odkręcone kurki walą pełnym strumieniem, a w wannie w kłębach pary kotłuje się całkowicie ubrany Zygmuś, usiłujący ratować się od parzącego wrzątku." (str. 162)

Przypuszczam, że nie trzeba wyjaśniać, o kogo chodzi, skoro autor wymienia pełne personalia bohatera. O pomyłce nie może być mowy: był jeden tylko senator przed II wojną światową o tym imieniu i nazwisku. Co jednak ciekawe, to samo zdarzenie, w którym wziął udział i odegrana przezeń rola. Zacytowany fragment opisuje bowiem jedno z corocznie odbywanych w domu Wańkowicza na Żoliborzu (Dziennikarska 3, budynek już nie istnieje) imienin gospodarza, które wypadały 6 stycznia. Wańkowicz pisze o tej dacie: "Był to dzień srogi, kawalerski i pitewny." Krótko mówiąc, imprezy miały charakter alkoholowy największego kalibru. W takim więc towarzystwie i w takich okolicznościach dostajemy wspomnienie Piotra Olewińskiego, współzałożyciela Szesnastki.  Nie mamy powodu wątpić, że w imieninach brał udział czynny, nie zaś jedyne jako delegat legislatywy.

Druga postać wspominana jest w związku z rejsem statkiem "Cieszyn", w którym wzięły udział żona i córki Wańkowicza (rok 1938).

Najpierw Wańkowicz reklamuje rejs wobec swoich córek, które nie mogąc doczekać się wyprawy (dopiero za dwa tygodnie), deklarują gotowość w ciągu trzech dni. Ojciec wypisuje więc na blankiecie telegramu:

"Kapitan Meissner. "Cieszyn". Gdańsk
Ponieważ możemy być gotowe już za trzy dni, prosimy od jutra palić pod kotłami.
Krystyna Marta" (str. 247)

To oczywiście żart w stylu Kinga (taki pseudonim przysługuje Wańkowiczowi w rodzinie), na który zresztą córki reagują oburzeniem i odwołaniem do matki zwanej Królikiem ("Mama, nie pozwól MU."). Nam jednak zapala się czerwona lampka, a co najmniej odzywa się bosmański gwizdek z innej przyczyny.

Co prawda "(…) obrzydliwy kapitan Meissner nie chciał wcześniej począć palić pod kotłami" (str. 253), ale do rejsu ostatecznie doszło.

"(…) Na czarnej wodzie świecił gotowy do drogi "Cieszyn". Stary znajomy, kapitan Meissner, a którym odbyłem trzytygodniową "cruzę" pierwszym rajdem "Batorego": Triest-Dubrownik-Barcelona-Casablanca-Madera-Lizbona-Londyn-Gdynia, witał na schodni, niby dziedzic wita na stopniach dworu wiejskiego. Dwie przygotowane kajuty, obszerne, z podłogami z desek wzdłuż idących, z jakimiś komódkami, firankami, łóżkami wstawionymi luźno - też "miały minę", jakby za oknem stała jabłoń." (str. 257).

I jeszcze coś, co Wańkowicz albo poznał z relacji córek lub żony, albo pamiętał z rejsu "Batorym":

"Kapitan Meissner, wyrocznia, obwieszczał prawa żelazne, obowiązujące na morzu. Na przykład: "Rzygasz? - twoje prawo. Ale tylko na zawietrznej burcie". (str. 267)

Wyjaśnijmy: chodzi tu o Tadeusza Meissnera, który faktycznie dowodził drobnicowcem "Cieszyn" (mającym najwyraźniej także pasażerskie kajuty).  Poza tym statkiem i transatlantykiem pływał również na "Darze Pomorza", a wcześniej jeszcze walczył o Lwów i brał udział w wojnie z bolszewikami oraz w III powstaniu śląskim. Był młodszym bratem innego Zawiszaka, Janusza, pilota i literata, sam zresztą również pisał.

Tak oto w książce w zasadzie z harcerstwem niezwiązanej natknęliśmy się na dwóch naszych harcerzy – w obu przypadkach opisanych co najmniej pochlebnie, jeśli nie heroicznie (Olewiński) i autorytatywnie (Meissner). Zresztą książkę wypada polecić nie tylko ze względu na akcenty szesnastkowe.

Lech Najbauer

Melchior Wańkowicz "Ziele na kraterze"
Prószyński i S-ka (Prószyński Media sp. z o.o.)
Warszawa 2011