Warszawa 18.12.2010 r.

18 grudnia odbyła się Wigilia Szczepu w szkole przy Bema, na którą stawiło się nas ponad 60. Na początku wzięliśmy udział w grze, której celem było doniesienie płonącego znicza do św. Mikołaja, choć nikt nie pomyślał o tym, że dość porządnie wieje. Następnie dostaliśmy namiar na porwaną ciężarówkę Coca-Coli. Trzeba było dobyć butelkę życiodajnego płynu, którego strzegła banda Grincha, co chciał święta ukraść. Zadanie nie było proste, bronił zawodnik wagi ciężkiej: Arczi! Na szczęście każdy zastęp znalazł odpowiedni dla siebie sposób i zdobył butelkę Coli – będą święta! Później odbył się apel,  odczytanie poszczególnych rozkazów, z których wynikało, że  rozwiązuje się 16pWDH „Garbowo”, a zamiast tego tworzy się pluton przy „Grunwaldzie” pod dowództwem Waldocha, w skład plutonu wchodzi także zastęp „Kruki”. Po apelu podzieliliśmy się opłatkiem (zadziwiło mnie, że to wyłącznie polska tradycja), a potem przyszedł czas na konkurs ciast! Szanowne Jury składało się z kadry Szczepu. Najlepsze ciasta upichcili podwładni Olka, Gutka (choć według niektórych niepotrzebnie całe "oblał" bitą śmietaną) i jeszcze jednego klapsa… ach, no tak Riddicka. Po rozdaniu pięknych nagród nastąpiła zbiorowa, zabójcza (choć krótkotrwała) konsumpcja, po której ci szczęśliwsi poszli do domów, a ci mniej szczęśliwi (ze mną, jakżeby inaczej) zostali i sprzątali. Odbyła się jeszcze krótka próba kolęd, przed wypadem do CZD. Niestety, talentu do śpiewania wśród naszych rozlicznych  nie ma… Co zapamiętałem najbardziej? Kajtka, który ciągle wymawia nam, że zniszczyliśmy taką piękną ciężarówkę Coca-Coli (ciężko w sumie zapomnieć, jak ktoś non-stop o tym mówi). Choć trzeba przyznać, że cieżarówka była super!

ćw. Paweł Mularczyk

PS: jasełka „Grunwaldu” nie odbyły się (co dla wielu było wielkim zawodem) ze względu na absencję Panny Marii, którą miał być Waldoch.