Pierwszego sierpnia na Kopcu Powstania Warszawskiego po raz kolejny (po takich wydarzeniach jak coroczne Marsze Niepodległości) mogliśmy zaobserwować smutny fakt - polityka dociera wszędzie. Nie powinniśmy się przed tym bronić, a raczej nauczyć się odróżniać ją od prawdy. Dobrze wiemy jak wyglądała ta sytuacja. Na własne oczy widzieliśmy, że kilka osób może porwać tłumy i bez problemu przekształcić obchody rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego na Kopcu czy nawet na Powązkach w wiec wyborczy. Nie jest to miejsce i czas na takie okrzyki, nie ważne nawet z której strony politycznej barykady dobiegające, nie ważne czy się z nimi zgadzamy czy nie. Nie dziwi mnie też reakcja gen. Ścibora-Rylskiego, który rok temu jeszcze chwalił zgromadzonych na Kopcu kibiców za patriotyczną postawę. Jednak w zeszłym roku żaden z nich nie zakłócał przebiegu obchodów. A, jak sądzę, o to mu przede wszystkim chodziło w komentowanym szeroko przemówieniu. I o brak klasy, elegancji w zachowaniu. Nie spotkaliśmy się w tym miejscu, by słuchać o czerwonej hołocie, tego jestem pewien. Nie chcę w tym tekście przekazywać Wam prawd objawionych, nie musicie się nawet ze mną do końca zgadzać. Sądzę, że konstruktywna wymiana zdań da nam więcej. Nie zrozumcie mnie źle, nie chodzi mi o nakierowanie Was na pewien tor myślowy. Moim zdaniem nie każdy czas i nie każde miejsce są dobre na wykrzykiwanie haseł czy gwizdy. Nie w obecności pewnych ludzi. Zastanawiam się też co my, jako Szesnastka, możemy w tym czasie zrobić.

Szesnastka brała udział w obchodach na Kopcu od 2005 roku. Przez siedem lat na naszych oczach ta rodzinna impreza powoli ewoluowała w to, co obserwowaliśmy kila dni temu. Ciężko było zobaczyć w tym roku rodziny czy regularnych mieszkańców Warszawy, którzy kiedyś przychodzili ciekawi słów powstańców. Kopiec pełen był kibiców, pojawiły się też sztandary ONRu. Jak to się stało, że pojawienie się konkretnych osób wyrwało ich z zadumy i doprowadziło do takich działań? Moje wątpliwości dotyczące intencji zgromadzonych rozwiał Robert Winnicki, Prezes Zarządu Głównego Młodzieży Wszechpolskiej. Jak pisze, ci ludzie nie znaleźli się „w tym miejscu i czasie przypadkowo i nieprzypadkowo swoimi okrzykami wyrażali zarówno cześć Bohaterom, jak i swój stosunek do dzisiejszych władz Polski.” Przybyli tu ludzie zaangażowani politycznie, których głównym celem najwyraźniej nie było kultywowanie pamięci o Powstańcach lub kultywowanie jej rozumieją na swój pokraczny, nie do końca zrozumiały przeze mnie sposób. „Cześć i chwała bohaterom” została zdominowana przez „precz z komuną”, co nadało dziwny wydźwięk całym obchodom.

Czy jest tu nadal miejsce dla nas, dla Szesnastki? Nie jestem pewien. Nie jesteśmy bojówką żadnej partii, a nasi harcerze powinni sami kształtować swoje polityczne poglądy, na pewno nie na podstawie okrzyków tłumów. Powinniśmy dać Kopcowi jeszcze jedną szansę, ale nie powinniśmy na tym poprzestawać. Smutna prawda jest taka, że na Kopcu powoli stajemy się tylko ozdobą. Chłopakami stojącymi w szeregach, niosącymi związkowe sztandary czy najróżniejsze wieńce. Ludźmi, którzy na skinienie pana w garniturze zamaskują wpadkę poprzez śpiewanie piosenek. Wciąż zastanawia mnie dla kogo śpiewaliśmy „Pałacyk Michla”. Dla kibiców? Dla pani prezydent? Sami sobie? Do kroniki filmowej? Nie taka nasza rola. Zagubiliśmy się w źle zorganizowanych, nijakich obchodach, które tylko nazwą przypominają mieszkańcom o Powstaniu i jego uczestnikach. Na kopcu nie padło ani jedno słowo o powstańcach czy wydarzeniach z tych 63 dni! Wzięliśmy udział w politycznej przepychance. Przestaliśmy pomagać, służyć, nie ma już na to miejsca. Jesteśmy winni więcej naszym poprzednikom, inaczej powinniśmy okazywać pamięć o naszych druhach, którzy podczas drugiej wojny światowej przedwcześnie zakończyli swoje życie. Ponad osiemdziesięciu chłopaków. To mniej więcej tyle, ile obecnie liczy Szesnastka.

W tym roku po raz pierwszy spotkaliśmy się pod kamieniem Szesnastki na placu Narutowicza. Nie była to świetnie zorganizowana impreza, nie była idealna, ale w swych niedoskonałościach była nasza. Wraz z Zawiszakami zapoczątkowaliśmy coś. Mamy rok na to, by obmyślić jak to wszystko powinno wyglądać w przyszłości. Może powinniśmy zorganizować coś razem z dzielnicą? Może powinniśmy zająć się tym sami? Może powinniśmy kogoś zaprosić do współorganizowania? Może powinno być kameralnie, jak w tym roku? Mamy rok na ukształtowanie następnego wydarzenia. Naszego i na naszych zasadach. Chciałbym tylko, by służyło nie tylko nam, ale też mieszkańcom Ochoty oraz ludziom zaprzyjaźnionym z Szesnastką. Pokażmy, że pamiętamy i potrafimy tę pamięć przekazać.

Marcin Gierbisz